EPILOG
12 stycznia 2013 r.
Zagubiłam się. Zagubiłam się
w tym wszystkim. Życie stało się labiryntem, z którego w żaden sposób nie można
się wydostać. Jak bezbronny owad wpada w pajęczą sieć, tak ja wpadłam w sieć
własnych kłamstw i niedopowiedzianych słów, niewyjaśnionych spraw.
Wiem. Wiem, że to nie jest
rozwiązanie. Być może kogoś to zaboli, ale nie będzie bolało tak jak mnie. Moje
życie straciło sens i wszyscy dobrze o tym wiecie. Moim sensem był Mikołaj,
a skoro jego już nie ma, to i ja nie powinnam stąpać po tym świecie. To
koniec udawania, koniec iluzji. Nikogo już nie będę oszukiwać, nie będę oszukiwać
Was, siebie i całego otoczenia. Wszyscy wiemy, że to nie ma żadnego sensu, że
ja tym razem już się nie podniosę. Po co więc się męczyć?
Przepraszam jednak Was
wszystkich. Za swoją głupotę, niekontrolowane uczucia i wszystko, co Wam
zrobiłam. Mam nadzieję, że nie będziecie płakać zbyt długo. Nie zasłużyłam na
to. Nie jestem warta Waszych łez.
Przepraszam…
Karolina.
Czterech
wysokich mężczyzn stało przed nagrobkiem i żaden z nich nie krył swoich emocji.
Płakali. Płakali dużo mocniej niż po przegranych Igrzyskach, kontuzjach czy
innych nieprzyjemnych wydarzeniach. Tu chodziło o ludzkie życie i jego
kruchość.
- Dlaczego? Dlaczego właśnie oni? –
zapytał brunet i coraz mocniej płakał.
- Może tak miało być? Łukasz, wszystko
ma jakiś sens – stwierdził bezradnie najniższy z nich.
- O czym wy do cholery mówicie?!
Przecież wszyscy wiemy, że to moja wina! To wszystko przeze mnie. Nie musimy
udawać, dobrze wiem, co myślicie. Gorzej, ja się z wami zgadzam. Gdyby nie moja
głupota oboje by tu byli albo chociaż Karolina… A tak stoimy tu jak kołki i nic
już nie możemy zrobić! To jest bez sensu – wykrzyczał blondyn i odszedł. Nie
mógł już tego wytrzymać. Najwyższy chciał za nim pobiec, ale brunet go
zatrzymał.
- Bartek, poczekaj. Daj mu to –
przekazał mu kopertę, a sam zaczął się modlić.
Przyszedł
tu po miesiącu. Z listem w ręku. Chciał go przeczytać przy nich. Przy jego
rodzinie, która nigdy rodziną nie była.
Najdroższy
Piotrze!
Nie obwiniaj się za to. Nie masz prawa
obwiniać się za śmierć Mikołaja, a tym bardziej za moją. To była tylko moja
decyzja, którą, uwierz mi, dokładnie przemyślałam. Dla Ciebie to może być
absurd, ale to jedyne wyjście z tej sytuacji. Za dużo się stało, nie
poradziłabym sobie z tym. Zatruwałabym wszystkim życie, przede wszystkim Tobie,
a tego nie chciałam. Nie zasłużyłeś na to. Cała ta chora sytuacja była dziełem
mojego honoru i głupoty, jakie mną kierowały. Ty po prostu popełniłeś drobny
błąd, a ja, nie potrafiąc Ci wybaczyć, zniszczyłam nasze życie.
Nie myśl, że żałuję. Nie żałuję ani
tamtej nocy, ani żadnego z naszych pocałunków. Nie żałuję, że Cię pokochałam,
że się od Ciebie uzależniłam. Żałuję tylko, że nie miałam w sobie tyle odwagi,
by wyznać Ci prawdę. Zasłużyłeś na nią, a ja stchórzyłam. Do końca wierzyłam,
że jest jeszcze dla nas nadzieja. Pomyliłam się, ale tego też nie żałuję.
Zabieram moją miłość do grobu, żeby już
nigdy nie doprowadziła nikogo na skraj rozpaczy. Żeby nie była już sprawcą
nieporozumień, żeby nikogo już nie krzywdziła.
Kocham Cię, kochałam i kochać będę,
dlatego życzę Ci szczęścia. Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie.
Pamiętaj, nigdy nie rezygnuj z marzeń i niczego przed nikim nie ukrywaj!
Zagubiona w
sieci nieporozumień.
Karolina.
- Dlaczego? Dlaczego nie potrafiliśmy
mówić o naszych uczuciach? Czy to jest kara? Przecież byliśmy sobie
przeznaczeni. Byłaś i jesteś miłością mojego życia! Dlaczego mnie zostawiłaś? –
czuł się jak opętany, ale mówił do grobu. – Kocham cię, rozumiesz?! Kocham i
nie mogę z tym nic zrobić!
Po
chwili poczuł lekki, ciepły wiaterek i miał wrażenie, że słyszy śmiech dziecka.
Przeszły go dreszcze, otrząsnął się i to wrażenie zniknęło. Wszystko wróciło do
normy, a w jego sercu pojawiło się jakieś nieznane ciepło…
Oto
jak najłatwiej zagubić się we własnym życiu. Wystarczy kilka prostych
niedomówień, kilka kłamstw, kilka błędnych decyzji. Potem możesz nie móc już
tego wszystkiego naprawić. Jednak nie zawsze masz wpływ na przeznaczenie.
Czasem po prostu tak musi być. Nie wszystko może mieć szczęśliwy finał.
Nie
myślcie jednak, że ona zniknęła. Nie, po prostu znalazła się w miejscu, gdzie
nie ma nieporozumień, cierpienia, kłamstw, chwil zwątpienia. Była też cały czas
z nimi, czuwała nad ich karierami, wspierała ich z góry i dodawała im otuchy w
ciężkich chwilach. W życiu wszystko ma swój cel, nic nie dzieje się bez
przyczyny.
________________________
Dzień bez happy endu nie musi kończyć się źle. Dzień bez happy endu tobie się zdarzył i mnie.
Przepraszam, jeżeli Was zawiodłam. Na początku już zaznaczyłam, że tak miało być, tak to powstało w mojej głowie. Po Waszych komentarzach przy dziesiątce do epilogu dopisałam kilka zdań, żeby było bardziej optymistycznie. Przecież nie chodzi o to, żeby się załamać po takiej historii. Po prostu nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Ale macie prawo być nieusatysfakcjonowane. Byłam bliska uronienia kilku łez, gdy pisałam ten epilog, więc nie jestem człowiekiem bez serca.
Być może niektórzy zapytają: co dalej? Ja sama zadaję sobie to pytanie i z każdą chwilą trudniej jest znaleźć na nie odpowiedź. Niby są miniaturki i początek nowej historii, ale nie będę Was oszukiwać, że to wszystko wygląda tak kolorowo, bo wcale tak nie jest. Możliwe, że skończy się to przerwą, nie mam pojęcia jak długą. Ostatecznego zniknięcia nie przewiduję, ale nigdy nic nie wiadomo. Wszystko dopiero się rozstrzygnie i nie zależy tylko ode mnie.
Tradycyjnie już proszę każdego czytelnika o komentarz pod epilogiem. Chciałabym wiedzieć, ile Was było.
Nie będę nikogo wyróżniać. Dziękuję Wam wszystkim, tak po prostu. Dajecie mi cholernie dużo radości i motywacji! <3
Wasza Commi.
________________________
Dzień bez happy endu nie musi kończyć się źle. Dzień bez happy endu tobie się zdarzył i mnie.
Przepraszam, jeżeli Was zawiodłam. Na początku już zaznaczyłam, że tak miało być, tak to powstało w mojej głowie. Po Waszych komentarzach przy dziesiątce do epilogu dopisałam kilka zdań, żeby było bardziej optymistycznie. Przecież nie chodzi o to, żeby się załamać po takiej historii. Po prostu nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Ale macie prawo być nieusatysfakcjonowane. Byłam bliska uronienia kilku łez, gdy pisałam ten epilog, więc nie jestem człowiekiem bez serca.
Być może niektórzy zapytają: co dalej? Ja sama zadaję sobie to pytanie i z każdą chwilą trudniej jest znaleźć na nie odpowiedź. Niby są miniaturki i początek nowej historii, ale nie będę Was oszukiwać, że to wszystko wygląda tak kolorowo, bo wcale tak nie jest. Możliwe, że skończy się to przerwą, nie mam pojęcia jak długą. Ostatecznego zniknięcia nie przewiduję, ale nigdy nic nie wiadomo. Wszystko dopiero się rozstrzygnie i nie zależy tylko ode mnie.
Tradycyjnie już proszę każdego czytelnika o komentarz pod epilogiem. Chciałabym wiedzieć, ile Was było.
Nie będę nikogo wyróżniać. Dziękuję Wam wszystkim, tak po prostu. Dajecie mi cholernie dużo radości i motywacji! <3
Wasza Commi.
Przeczytałam ten epilog od razu jak tylko dostałam powiadomienie od Ciebie, ale tak długo dochodziłam do siebie po tym, co przeczytałam, że dopiero teraz mogę napisać coś w miarę sensownego.
OdpowiedzUsuńDzięki tej historii zrozumiałam, że życie ludzkie jest kruche, że wystarczy chwila moment, by je zakończyć. Nie powinnam potępiać Karoliny i nie zamierzam, jednak mimo wszystko samobójstwo to nie jest wyjście z sytuacji, tym bardziej, że Żygadło w liście napisała, że kocha, kochała i będzie kochać Piotrka, a mimo wszystko zdecydowała się na taki krok... nigdy nie zrozumiem osób, które decydują się zakończyć swoje życie. Do tej pory mam jeszcze mokre policzki od łez, bo był to bardzo wzruszający epilog.
Słowa: ,,Oto jak najłatwiej zagubić się we własnym życiu. Wystarczy kilka prostych niedomówień, kilka kłamstw, kilka błędnych decyzji. Potem możesz nie móc już tego wszystkiego naprawić. Jednak nie zawsze masz wpływ na przeznaczenie. Czasem po prostu tak musi być. Nie wszystko może mieć szczęśliwy finał.'' idealnie oddają cały sens tego opowiadania. Bez dwóch zdań jest to kwintesencja tego wszystkiego.
Mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz z kolejnym opowiadaniem, które mam nadzieję, że będzie weselsze od tego.
Pozdrawiam.
Nie podoba mi się takie zakończenie, ale rozumiem, że tak chciałaś. Wolałabym, żeby historia o błędach zakończyła się oklepanym happy endem, ale to nie moja decyzja. Mam nadzieję, że wkrótce wrócisz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa mnie się całe zakończenie podobało, jeśli można mówić tu o lubieniu takiego końca tej pogmatwanej historii. Też nie rozumiem po co ludzie popełniają samobójstwa,ale widocznie tak jest im łatwiej. Karolina niestety się poddała, nie potrafiła już odnaleźć się w tym trudnym dla niej świecie, ale w tym, w którym teraz jest na pewno ma lepiej. Dziękuję Ci za to opowiadanie. było i będzie prawdziwą przestrogą w moim dalszym życiu :)
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie nic konstruktywnego napisać. Łza mi się w oku zakręciła, a akurat ja na opowiadaniach lub filmach rzadko płaczę. Epilog wolałabym oczywiście szczęśliwy, aczkolwiek ten mi się bardzo podoba, jest taki prawdziwy. W sumie nie rozumiem Karoliny, przecież miała jeszcze brata i Piotrka, ale widocznie łatwiej było się tak po prostu poddać. Według mnie samobójstwo to strasznie egoistyczna decyzja, ale to naprawdę tylko moja opinia. Pozdrawiam Ciebie i dziękuję za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńJest smutno, choć właściwie można było się tego spodziewać, od początku. Opowiadanie nie należało do najweselszych i najbardziej optymistycznych, więc chyba po cichu liczyłam się z tym, że szans na szczęśliwe zakończenie nie ma. Kwestia samobójstwa jest skomplikowana, w moim przekonaniu. Z jednej strony samo samobójstwo jest tchórzostwem, uciekaniem od problemów, przejawem egoizmu, ale sam akt pozbawienie siebie życia, podcięcie sobie żył, czy co tam jeszcze, wymaga chyba trochę odwagi. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy dobrowolnie pozbawiają się życia, uważając, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Karolina była tak zagubiona, że nie potrafiła uporać się ze swoim życiem i nikt nie potrafił jej pomóc. Gdyby sytuacja między nią, a Piotrkiem była od początku jasna, gdyby potrafili szczerze rozmawiać, może by do tego nie doszło? Trzeba uszanować jej decyzję, choć tym, co zrobiła, sprawiła ogrom bólu swoim najbliższym. Smutno, bardzo smutno :( To była jednak piękna historia, niosąca ze sobą morał, który idealnie streściłaś w przedostatnim akapicie. Gdzieś w głowie próbuję sobie dopowiedzieć trochę weselszy dalszy ciąg... Przykro, że już koniec, będę czekać z cierpliwością na coś nowego i na pewno będę stałą czytelniczką :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i rycz. Nie sądziłam ze tak to się wszystko skończy z takim koniec. Niby wszystko dzieje się po coś, ale jeśli nas spotka jakaś tragedia to nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć. Tak samo teraz czuje się Piotrek i w pełni go rozumiem. Wiedziałam że życie jest nie przewidywalne i ze wszytko się może zdarzyć, ale dopiero teraz to do mnie tak na prawdę dotarło i dziękuję Ci za to. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże moje słowa źle zabrzmią, ale naprawdę podoba mi się takie zakończenie. Przeczuwałam, że nie będzie kolorowo, że Mikołaj umrze, a Karolina sobie z tym nie poradzi i podąży za nim. W końcu od początku zastrzegałaś, że nie będzie radosnego zakończenia.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie rozumem Karolinę. Strata dziecka to najstraszniejsze, co może się przydarzyć kobiecie. Szczególnie takiego, które już urodziła i powoli wychowywała, wkładając w to swoje serce, duszę, a czasem nawet ciało, ignorując swoje potrzeby.
Samobójstwo nigdy nie jest dobrym krokiem, ale tak jest łatwiej. Może Karolina nie potrafiła inaczej, nawet mimo wsparcia Łukasza, Krzyśka, Bartka, a przede wszystkim Piotrka. Najważniejsze, by oni poradzili sobie z taką ogromną stratą.
Pięknie podsumowałaś całe opowiadanie. Te kilka zdań na pewno długo będzie obijało mi się po głowie.
Smutne opowiadania mają to do siebie, że na dłużej zapadają w pamięć. Twoje nawet ze szczęśliwym zakończeniem pozostałoby we mnie na długo.
Mam nadzieję, że wrócisz do nas z nowym opowiadaniem, gdzie pozwolisz bohaterom poczuć się szczęśliwym na dłuższą chwilę niż kilka pocałunków.
Przepraszam Cię z góry za wszelkie błędy w tym komentarzu, ale naprawdę mocno mną wstrząsnęłaś. I tym razem zapewniam Cię, że ciasta bym nie zjadła.
Dziękuję Ci za takie oderwanie od rzeczywistości, choć na smutno, bo czasem wydaje mi się, że najsmutniejsze opowiadanie jest lepsze od szarej rzeczywistości.
Pozdrawiam.
Smutno i mi samej chce się płakać. Nie zawiodłaś pisząc takie a nie inne zakończenie. Ja po prostu zawsze mam nadzieje, na szczęśliwe zakończenie. Mimo wszystko podoba mi się to zakończenie. Historia od początku nie była zbyt kolorowa, a ten epilog jest doskonałym podsumowaniem całości.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Karoliny i Mikołaja. Obydwoje zasłużyli aby żyć, ale niestety. Piotrek teraz cierpi, ale mam nadzieje, że kiedyś się pogodzi z ich strata, ale łatwe to nie będzie.
Pozdrawiam.
Ech... Wszystkie już się przyzwyczaiłyśmy do szczęśliwych zakończeń i w tym przypadku, pomimo wszelkich zapowiedzi Commi, do ostatniej chwili miałyśmy malutki cień nadziei, że jednak będzie tak długo wyczekiwany happy end. Niestety. Historia Karoliny nie zakończyła się szczęśliwie... A przecież mogła żyć. Mogła na nowo odbudować swój związek z Piotrkiem i z każdym dniem go wzmacniać, bo przecież tak mocno się kochali. Mogła być szczęśliwa. Mogła patrzeć jak jej kolejne dzieci rosną. Wybrała jednak inną drogę... Chciała usunąć się wszystkim z drogi, nie chciała już nikogo krzywdzić. Ale czy samobójstwo było jednym jedynym najlepszym rozwiązaniem tej całej sytuacji...?
OdpowiedzUsuńW ogóle smutno mi się zrobiło i zbiera mi się na płacz... :(
Dziękuję Ci Commi za tą niezwykłą, a zarazem inną niż wszystkie, historię! Może nie było w niej dużo optymizmu i śmiechu, ale wzruszałam się na każdym możliwym kroku i przeżywałam wszystko razem z Karoliną. Z tej opowieści wypływa wiele życiowych mądrości. Warto zatrzymać się przy nich na dłużej, przemyśleć kilka spraw, wyciągnąć odpowiednie wnioski...
Za wszystko jeszcze raz - Dziękuję! :*
pozdrawiam,
Patex
Pięknie. Smutno, ale pięknie. Może zbyt często opowiadania kończą się dobrze dając fałszywe spojrzenie na rzeczywistość. Może właśnie takie są lepsze. Takie, po których czytelnik siedzi otumaniony ni będąc w stanie zabrać się za cokolwiek i jedynie rozmyślając.
OdpowiedzUsuńKarolina przeżyła wielką tragedię, załamywała się już niejednokrotnie, nic dziwnego że tym zaraz sobie z tym nie poradziła. Ale tam jest szczęśliwa, dalej może obserwować życie tych najbliższych a jest razem z Mikołajem. Cała jej historia była jednym, wielkim nieporozumieniem, z którego nie potrafiła się już wydostać. Może tam jej lepiej.
Podoba mi się Twój styl, Twoje historie.
Życzę Ci sił, chęci, pomysłów i czasu.
Nie zawiodłaś. Nie zawsze musi kończyć się dobrze, nie zawsze musi być happy end. Utrata dziecka zadaje bardzo duży ból. I mimo, że samobójstwo to nie jest wyjście, a zwykłe tchórzostwo, rozumiem ją i wcale się jej nie dziwię.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tę historię, dziękuję że będąc czytelnikiem mogłam niejako stać się jej częścią.
Życzę weny, pomysłów i czasu na zrealizowanie sobie wszystkiego.
Pozdrawiam ciepło, VE.
Najbardziej mi przykro, ze dotarłam tu praktycznie na sam koniec...
OdpowiedzUsuńNieporozumienie. Teoretycznie drobna rzecz, która sprawia, że dwójce ludzi ciężko się jest dogadać. Nieporozumienie z reguły sprawia, że zaczynamy się śmiać, a sytuację, w której wynikło to nieporozumienie, opowiadamy jako najlepszą na świecie anegdotę.
Nie tym razem. Nikt tu nie będzie się śmiał i opowiadał o tym, jak dwójka ludzi poprzez kilka nieporozumień, kilka błędnych wyborów i kilka niedopowiedzeń, zniszczyła swoje życie. Nikt nie będzie mówił o tym, że Karolina i Piotrek zmarnowali swoja szansę, bo bali się i nie byli w stanie sobie wszystkiego wyjaśnić. Każdy będzie pamiętał Karolinę i Piotrka. Parę kochanków, połączonych wielkim uczuciem, które było bardziej tragiczne niż większość uczuć znanych nam do tej pory. Dlaczego? Dlatego, że zawsze to świat był przeciwko kochankom, a tym razem to kochankowie byli przeciwko sobie. Nie potrafili sobie zaufać, spróbować, usłyszeć prawdy. Woleli skupić się jedynie na tym, co siedziało w ich głowach, być ślepym i głuchym.
Wierzę, że gdyby nie wplątali się w tą Sieć Nieporozumień, gdyby potrafili się na siebie całkowicie otworzyć, mogliby być do końca szczęśliwymi. Byliby w stanie wspólnie przetrwać śmierć dziecka, bo mieliby w sobie oparcie.
Jakie to smutne, ze można się kochać taką miłością i żyć w pojedynkę...
Dziękuję Commi za kolejną wspaniałą historię :***
smutno wiadomo że jest, ale nie mam nic do Ciebie za złe, że tak zakończyłaś... historia jak najbardziej mi się podobała i bardzo Ci za nią dziękuje :* czekamy z niecierpliwością na kolejną ;) buziaki :*
OdpowiedzUsuńNie ujawniałam się, nie pisałam komentarzy, ale każdy rozdział czytałam z zapartym tchem! Każdy rozdział czegoś mnie uczył, każdy zawierał w sobie jakąś przesłankę, jakiś morał.
OdpowiedzUsuńSamobójstwo nie było według mnie najlepszym rozwiązaniem. Wiadomo, że nie ma większego bólu niż strata dziecka i wiadomo, że o tym się nigdy nie zapomni, ale z biegiem czasu oswoiłaby się z tą myślą... byłaby szczęśliwa z Piotrem, tym bardziej, że tak bardzo go kochała...
Niestety, nie zawsze jest kolorowo...
Dziękuję za tą niesamowitą historię i do odczytania na Twoim kolejnym blogu. :)
pozdrawiam
~Lusia
A ja biedna staram się unikać blogów, gdzie na końcu umiera główny bohater! Ale to jest chyba jednak inne. Owszem, jest mi smutno, itp., ale jednak to nie miało być wesołe opowiadanie. To jest opowiadanie, które zmusza tak naprawdę do refleksji. Przynajmniej mnie.
OdpowiedzUsuńHistoria wcale nie banalna. Ciekawa, wciągająca... Naprawdę mi się podobało.
Dlatego też pozostaje mi tylko podziękować za taką wspaniałą historię.
No a życzę tej nieszczęsnej weny, której i mnie brakuje ostatnimi czasy ;) Jak świetnie by było gdyby była ona cały czas ;p
Pozdrawiam
-Wynnie
Czytałam ten epilog a w głośniach grała piosenka Myslowitz „ W deszczu maleńkich żółtych kwiatów” kurcze ona idealnie dobrała nastrój do twoich słów. To zakończenie jest bardzo życiowe może to głupie ale ostatnio pod wpływem kilku filmów zaczęłam troszkę inaczej patrzeć na happy endy. W życiu cholernie rzadko jest tak jak to sobie zaplanujemy, często coś się wali, pojawiają się niedomówienia, jakieś niepokoje, barak odwagi a to prowadzi do tego że nie potrafimy doprowadzić do tego by być szczęśliwymi ludźmi. Jak dla mnie ta historia jest wyjątkowa, nie zawsze musi być szczęśliwe zakończenie by się podobało. Dziękuje ci za tą opowieść liczę na kolejne spod twojej ręki nawet jeżeli miałabym na nie trochę poczekać.
OdpowiedzUsuńno tak, piszę sb komentarz i nagle mi treść znika. tak, takie cuda tylko u lucky loser - osobnika, który już tak dawno nic tu nie pisał, że zapomniał, czy dokładnie tak się pisało tę nazwę i czy nie było tam jakichś ozdobników. dobra, wiem, shame on me, ale wszelkie skargi proszę kierować do mojego Internetu, którzy chyab aby mnie zmotywować do nauki [pf, i tak mu się nie udało. :D] postanowił się ode mnie odciąć, czym pozbawił mnie mozliwości naskrobania kilku[nastu/dziesięciu] słów na łamach tego bloga.
OdpowiedzUsuńno i wyszło niezręcznie, bo koniec końców trafiłam tu na sam koniec. ale mam nadzieję, że tym komentarzem zrekompensuję Ci zaległośći w pisaniu komentarzy. sama wiem, jak opinie mogą mobilizować lub demobilizować do pisania, gdy jest ich mało, więc przepraszam. :* ale to mój necik, no. ale oczywiście nadrobię to, czego nie przeczytałam, nie bój dzika! :D
dobra, skończę tą paplaninę o Szopenie, czy jak to się tam mówiło i zacznę komentować, bo naprawdę jest co.
napisałam Ci już na GG, że potrafisz niesamowicie wzbudzać emocje, pisze to raz jeszcze. i mogę się powtórzyć wiele, wiele razy. to coś wspaniałego, że swoim pisaniem tak doskonale potrafisz zmusić czytelników do refleksji. o życiu, o przeznaczeniu.. Twoje opowieści są mega głębokie i za każdym razem, gdy je czytam, nie tylko świetnie się bawię, ale też uświadamiam sobie wiele prawd na temat ludzkiego życia. albo egzystencji. masz wielki talent i trzeba Cię dopilnować, żebyś NIGDY nie przestała pisać! bo robisz to naprawdę niewiarygodnie dobrze! to nie są opowiadania dla słit 13 i hotek zakoffanych w siatkarzach oonomomomo :3 ;** ;DD <33 itp itd. to coś więcej, coś dla kogoś doroślejszego mentalnie. i wiesz co? obiektywnie: wróżę Ci wielką przyszłość. pisarską przyszłość. [no chyba, ze masz też inne talenty. ; ) ] pozdrawiam i czekam na kolejną równie fantastyczną opowieść napisaną przez Cb. trzymaj się. <3
Commi, Commi. Moja droga Commi, co ja mam Ci napisać? Czytałam ten epilog na wykładzie i musiałam uważać, by koleżanka obok nie zobaczyła, że po moich policzkach spływają łzy. Jest mi smutno, ale może to zabrzmi paradoksalnie, ale podoba mi się takie zakończenie. Dlaczego mi się podoba? Może dlatego, że ja lubię smutne zakończenia? Że lubię gdy nie zawsze kończy się kolorowo?
OdpowiedzUsuńDoskonale wiemy, że życie nie jest usłane różami i nigdy takie nie będzie. Zawsze na naszej drodze będzie pojawiała się jakaś przeszkoda, która sprawi, że nie będziemy szczęśliwi. Mówią, że jesteśmy kowalem swojego losu, i sami decydujemy jak potoczy się nasze życie. Niby to jest prawda, ale ja też nie do końca się z tym zgodzę. Bo ja jako człowiek wierzący zdaje sobie sprawę z tego, że ten u góry już mi coś tam zaplanował i doskonale wie, co mnie czeka w życiu.
Widocznie Karolinie i Piotrowi nie dane było żyć razem w szczęściu i chorobie, i zestarzeć się razem. Kochali się, ale nie dane im było poczuć się szczęśliwym. może było to było przez chwilę, ale to było bardzo, ale to bardzo ulotna chwila.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko stało się przez głupie porozumienia i niedomówienia. Gdyby tylko porozmawiali ze sobą jak dwójka dorosłych , odpowiedzialnych ludzi, to wszystko mogło skończyć się zupełnie inaczej, a zakończyła się ich historia tak jak się zakończyła. Najpierw mały Mikołaj, później życie odebrała sobie Karolina. Kilka niedomówień może doprowadzić do tragedii. I tak się stało.
Teraz Cichy cierpi. Stracił ukochaną i synka.
I teraz nie wiem, co dalej napisać.
Dziekuje Ci za to opowiadanie, dziękuje za każdy odcinek i czekam na kolejny:*
Po przeczytaniu tego epilogu zmiotło mnie z powierzchni ziemi i chodzę jakaś lekko "wyłączona" i właśnie dzięki tobie i tej historii jestem w stanie zrozumieć wiele rzeczy. Dziękuję ci za to opowiadanie i przepraszam za mój komentarz, ale po tym co przeczytałam nie jestem w stanie napisać czegokolwiek sensownego. To było piękne, przeszywające, drastyczne ale bardzo potrzebne.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję.
I mam nadzieje, że wkrótce napiszesz coś nowego.
Czekam i jak byś mogła mnie poinformować, gdyby coś nowego się pojawiło.
gadu :28872352
Nie dość, że Mikołaja uśmierciłaś to jeszcze Karolinę. Smutne to wszystko przez jedno małe nieporozumienie powstała cała sieć. Z których ciężko wyjść i wszystko wyprostować. Przepraszam, ale nic więcej nie napiszę bo po epilogu jakoś mi smutno...
OdpowiedzUsuńTo było świetne opowiadanie :). Ostatki trochę smutne, ale czasami dobrze jest przeczytać coś takiego inaczej patrzymy na różne sprawy wtedy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się tragicznego końca bo w prologu to zaznaczyłąś. Szkoda tylko, że Mikołaj także zapłacił życiem...
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jesteś moim mistrzem! wszystkie historie to mistrzostwo świata, i nie chodzi tu tylko o fabułę, o Twoją wyobraźnię, ale o język i przede wszystkim o to co te opowiadania ze sobą niosą. To nie są puste słowa, to coś głębszego, co trafiło w moje serce i zmusiło mnie by zatrzymać się i pomyśleć: a co z moim życiem? Dziękuję, że pozwoliłaś mi "dokopać" w głąb duszy i uświadomić sobie, że życie wbrew pozorom jest piękne i pełne miłości, a warunkiem szczęścia jest szczerość, przyjaźń, rodzina. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńNie będę tak wylewna jak większość, ale się popłakałam, no! To takie smutne...
OdpowiedzUsuńjakim cudem ja dopiero teraz piszę komentarz to się dziwie, bo przecież śledziłam nowości tutaj i czytałam epilog już miesiąc temu ponad. Ale smutne to twoje opowiadanie było, pogmatwane, ale są potrzebne takie historie czasami. Uświadamiamy sobie jak życie ludzkie jest kruche...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wiesz, co masz na sumieniu? Moje paznokcie, nerwy , papkę zamiast mózgu i lekki makijaż.
OdpowiedzUsuńDosyć długo zbierałam się do przeczytania tego opowiadania, i właśnie dlatego żałuję. Żałuję, że nie usiadłam do tego cholernego komputera o wiele wcześniej.
Dlaczego to życie musi być tak skomplikowane? Dlaczego nie może być takie jak w tych wszystkich ckliwych komedyjkach, w których happy end można obstawić już na początku? Dlaczego nie jest usłane różami, kąpane w złocie, tylko umoczone w brudzie i ludzkich problemach? Ta historia choć trochę przybliżyła mnie do odpowiedzi na te pytania. Bo takie życie na dobrą sprawę nie miałoby sensu.
Ryczę, ryczę jak ten przesłodki Mikołajek, dziecko, które tutaj najmniej zasługuje na zgotowany mu los. Dziecko, które mogło na nowo połączyć Piotrka i Karolinę. A tak naprawdę ich rozłączyło, przynajmniej na tym świecie.
Dobrowolna śmierć nie jest rozwiązaniem problemów. Dla mnie osobiście śmierć jest tchórzostwem, brakiem samokontroli, brakiem walki z własnymi troskami. Jednakże odebranie sobie życia przez Żygadło potrafię zrozumieć. Bo nie ma gorszego bólu dla rodzica niż jego maleństwo, jego dziecko bez krążącej krwi w żyłach, bez oddechu, po prostu bez życia.
To opowiadanie uświadamia również jeden kategoryczny błąd, którzy ludzie popełniają na okrągło. Zamykanie w sobie problemów, brak odpowiedzi na wyciągniętą rękę od społeczeństwa. Obydwoje mieli szansę wszystko naprawić, obydwoje mieli szansę wszystko sobie wytłumaczyć, wywinąć się z tych steków kłamstw i nieporozumień. Mieli szansę, ale ją zmarnowali.
Commi, dziękuję ci za tę historię. Za to, że potrafiłaś ukazać los, jaki spotyka na świecie tysiące ludzi. Za to, że nie bałaś się poruszyć takich chwytających za serce tematów. Za wszystko ci dziękuję. :*
Przeczytałam...Nie wiem co napisać, dlatego tylko : Dziękuję-za wspaniałą lekcję...
OdpowiedzUsuńNo cóż, jestem w szoku
OdpowiedzUsuńO kurwa... Tak wiem zaczęłam mało konstruktywnie, ale muszę najpierw zebrać myśli, aby napisać coś z sensem. Obecnie zamiast mózgu mam jedną wielką, lepką breję, a moje serce rozleciało się na tysiące kawałeczków. I to już nawet nie chodzi o samą historię Karoli, Piotrka i Mikołaja... Chodzi o coś więcej - o jej przesłanie i sens. Uświadamiasz nią bardzo wiele rzeczy, a przeczytanie jej to doskonała lekcja życiowa. Tylko, że zajebiście trudno czyta się takie rzeczy, gdy na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy straciło się dwie bardzo bliskie osoby... Nie będę pisała o hektolitrach wylanych łez, bo one są tylko i wyłącznie dowodem na Twój doskonały geniusz pisarski. Dziękuję Ci za tą historię bardzo, ale to bardzo! Wiele wniosła w moje życie. Teraz siedzę i pluję sobie w twarz, że dopiero teraz zebrałam się do nadrobienia Twoich opowiadań. Będę się za to pitrasiła w piekle, ale jakoś to zniosę. Raz jeszcze serdeczne dzięki za wszystko! ;*
OdpowiedzUsuńPłakalam siwe ;(. Wiadomo że super jest jak taka historia zakończy się happy endem. Jednak ty napisałas to tak jak jest w życiu. Zawsze jest pełno niedomówien i nieporozumien. Dziękuje Ci za to. Dałas mi impuls do tego żeby zastanowić się nad życiem i nad tym czego wciąż boję się powiedzieć pewnej osobie. Teraz powoli nabieram odwagi żeby to zrobić. Dziękuje. I nie przestawaj pisać :). Caluję Karolina :*
OdpowiedzUsuńDotarłam również i ja. Pomimo, że blog już od dawna jest zakończony, obiecałam sobie, że przeczytam to opowiadanie. Jestem zszokowana tym, co tutaj wymyśliłaś. Jednocześnie cały czas liczyłam, że Karolina powie o wszystkim Piotrowi i stworzą szczęśliwą rodzinę. Najbardziej żal mi w tym wszystkim małego Mikołaja. Malec nie poznał tego, czym jest prawdziwa rodzina, choć oboje rodzice kochali go nad życie. Żal mi także Piotrka, bo stracił wszystko, co było w jego życiu najcenniejsze. Naprawdę. Cały czas liczyłam, że wszystko w ich życiu się ułoży i kiedyś będą mogli cieszyć się swoją bliskością.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym zaprosić na swoje blogi. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz. Poinformuj mnie, jeśli zdecydujesz się rozpocząć nową historię. Pozdrawiam serdecznie!!
43 yr old Health Coach I Brandtr Royds, hailing from Vanier enjoys watching movies like Red Lights and Fishing. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Pathfinder. Kliknij ten link
OdpowiedzUsuńkancelaria prawo pracy rzeszow
OdpowiedzUsuń