Nieporozumienie
dziesiąte
Ile kosztuje chwila szczęścia?
Ile kosztują popełniane błędy?
Ile kosztuje życie?
Siedzieli
we trójkę w salonie i cieszyli się swoim towarzystwem. W telewizji leciała
właśnie powtórka jakiegoś meczu, ale nie byli na tym zbytnio skupieni, całą ich
uwagę przykuwał radosny, maleńki chłopczyk. Piotrek cały czas go zabawiał, a
Karolina przyglądała się temu z zachwytem na twarzy. Chociaż przez chwilę
czuła, że jest w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, że tak właśnie
to miało wyglądać.
Zmęczenie
wszystkim dawało się we znaki, a pannie Żygadło najbardziej. Piotrek, widząc,
jak dziewczyna się męczy, postanowił wyjść z niespodziewaną propozycją.
- Oj, Karola, Karola. Strasznie
zmęczona jesteś, co? Może idź się zrelaksuj, wykąp, a ja zajmę się małym –
powiedział z uśmiechem.
- Ja zmęczona? Skąd ci to do głowy
przyszło – i po raz kolejny ziewnęła. – Dobra, wygrałeś, ale uważaj na niego.
- Słowo harcerza! – krzyknął. – Którym
nigdy nie byłem – dodał, gdy dziewczyna wyszła z salonu. – Ale przecież
sobie poradzimy, nie, Mikołaj? – zapytał, a chłopczyk słodko się uśmiechnął i
złapał za swoje małe stópki.
W
łazience spędziła kilkadziesiąt minut. Tego właśnie potrzebowała, kilku chwil
tylko dla siebie. Myśl, że tuż obok jest Nowakowski i ich synek, dawała jej
ukojenie. Wbrew logice wierzyła, że jeszcze kiedyś coś z tego będzie, że nawet
tak zrujnowany dom można odbudować. Pragnęła tego z całych sił, czuła, że nie
jest w tym sama.
Gdy
weszła do sypialni, na łóżku spał Nowakowski, a tuż obok niego leżał Mikołaj i
coś gaworzył pod noskiem. Rozczulił ją ten widok, ścisnął jej serce. Z jednej
strony dwumetrowy, przystojny mężczyzna, a z drugiej jego drobna kopia, która
kiedyś pójdzie w jego ślady. Z oczu popłynęło kilka łez wzruszenia, ale szybko
je opanowała. Wzięła na ręce zmęczonego synka i włożyła go do łóżeczka, które
stało w drugim końcu pomieszczenia.
- Widzisz, miśku, jesteś silniejszy od
tatusia. On nie wytrzymał i zasnął, a ty szkrabie nie masz ochoty. Może jednak
wziąłbyś z niego przykład, co? – zaśmiała się do malca i pocałowała go w
czółko.
Tatuś…
Czy on usłyszał słowo: tatuś? Czy chodziło o niego? To element snu czy
rzeczywistość? Otworzył oczy i zobaczył Karolinę pochylającą się nad
łóżeczkiem. A więc to się działo naprawdę. Jego przypuszczenia zostały
potwierdzone. Od dawna miał wrażenie, że Żygadło coś przed nim ukrywa, a
Mikołaj jest mu bliższy niż jakiekolwiek inne dziecko. Więc właśnie tak miał
zapłacić za swoją głupotę? Nie dziwił go fakt, że dziewczyna ukrywała przed nim
prawdę. Sam by sobie o tym nie powiedział. Był egoistą, pieprzonym egoistą,
który zranił nie tylko kobietę swojego życia, ale też własne dziecko. Przecież
ono nie było niczemu winne. Z rozmyślań wybił go dotyk. Jej dotyk.
Położyła się obok niego, ręką gładziła jego twarz. Zamknął oczy, żeby nie
zorientowała się, że nie śpi.
- Piotruś, dlaczego życie jest takie
trudne? Dlaczego tak po prostu nie możemy stworzyć szczęśliwej rodziny?
Nie
odpowiedział nic. Nie miał pojęcia, dlaczego tak jest. Wolał udawać, że śpi.
Karolina mocno się w niego wtuliła i zasnęła. On nie spał tej nocy. Napawał się
bliskością ukochanej, jednocześnie bijąc się z myślami i okrutną
rzeczywistością. To była najdłuższa i najtrudniejsza noc w jego życiu.
20 października
2012r.
Obudzić się rano
w ramionach ukochanego, słysząc cichy śmiech swojego dziecka… Dlaczego każdy
poranek nie może wyglądać tak jak ten dzisiejszy? Czy ja wymagam za dużo? Czy
to naprawdę jest tak wiele? Czemu los nie chce obdarzyć mnie szczęściem na
dłużej? Dlaczego zawsze coś staje nam na przeszkodzie?
Mam wrażenie, że
za każdym rogiem czai się zło, że każda chwila szczęścia to złudzenie. Iluzja.
Moje życie to iluzja. Jedno nie jest iluzją. Moja miłość do niego. On zupełnie
nieświadomie nadaje sens mojej egzystencji. Bo wbrew sobie ciągle wierzę w
nasze wspólne szczęście. Wierzę, że kiedyś razem będziemy najszczęśliwszymi
ludźmi pod słońcem. Choć wiem, że przeznaczenia raczej nie oszukam.
Niewątpliwie.
Przeznaczenia nie oszukamy. Nie wygramy walki z losem, są przeszkody, których
nikt nie pokona. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, owszem. Ale są takie
wydarzenia w naszym życiu, które sprawiają, że stajemy się bezradni.
Zmieniają nas doszczętnie. Sprawiają, że stajemy się ludźmi zupełnie innymi,
gorszymi. Wlewają w nasze serce gorycz, złość i smutek. Wiemy, że marzenia
mieliśmy na wyciągnięcie ręki, a jednak nie udało się ich zrealizować. Dla
Karoliny przeznaczenie miało inne plany.
Piotrek
długo próbował podjąć jakąś konkretną decyzję. Postanowił jednak, że nie powie
Karolinie, że zna prawdę o Mikołaju. Chciał poczekać i zasłużyć na usłyszenie
prawdy z jej ust. Był przy niej na każdym możliwym kroku, pomagał, pocieszał,
walczył o to uczucie. Nadzieja, którą jej dawał, nie była złudna. On naprawdę
chciał być z nią i ich dzieckiem. Oboje dzielnie próbowali oszukać los, wygrać
tę nierówną walkę. W tym wszystkim za dużo było jednak niedomówień. Nowakowski
z coraz większą trudnością udawał, że nic nie wie, a Karolinie coraz ciężej
było ukrywać prawdę. Szczególnie gdy środkowy na każdym kroku pokazywał jej,
jak bardzo mu zależy, jak się zmienił. Mikołaj w jego towarzystwie zawsze był
radosny. Choć był małym, nierozumnym niemowlęciem, to jednak ewidentnie było
widać, że tęskni, gdy Piotrek wyjeżdża na mecze Ligi Mistrzów, kiedy nie ma go
dłużej niż jeden dzień.
Dłużej
tak nie mogła. Czuła, że przyszedł ten właściwy moment. Chciała w końcu pozbyć
się tego ciężaru i wyrzucić z siebie to kłamstwo.
- Dzień dobry, pani manager –
Nowakowski pewnego dnia wparował do jej gabinetu.
- Żadna ze mnie pani manager, ja jestem
tylko asystentką – odparła i przywitała się ze środkowym gorącym pocałunkiem w
usta. Pragnęli swojej bliskości, nie potrafili być wobec siebie obojętni,
uczucia biły z nich na kilometr. – Piotrek, jesteśmy w pracy – skarciła go.
- Ale nic nie poradzę na to, że nie
umiem bez ciebie wytrzymać ani chwili – uśmiechnął się zaczepnie.
- W takim razie dzisiaj przyjdź do mnie
na kolację – zaproponowała, a on ochoczo się zgodził.
Kaśka
i tak miała iść na jakąś imprezę, więc Karolina miała idealne warunki do
przygotowania wyśmienitego posiłku. Miała w tym wszystkim jeden cel – wyrzucić
w końcu z siebie wszystko, co leży jej na sercu. Powiedzieć Piotrkowi
prawdę o Mikołaju i wyznać mu miłość. A potem niech się dzieje, co chce. Niech
wali się świat, dla niej to już nie miało znaczenia.
Czekała
cierpliwie, ale on się nie zjawiał. Ich synek od dawna już śnił o kolorowych
stworkach, a ona powoli traciła nadzieję. Gdy ta już całkowicie się ulotniła,
wlała w siebie pół butelki wina i poszła spać. To, co w mieszkaniu działo się
chwilę potem, było dla niej tajemnicą.
Obudził
ją niemiłosierny dźwięk dzwonka. Głowę rozsadzał jej niesamowity ból, ledwo
wstała z łóżka. W skąpej, nocnej koszuli otworzyła drzwi, w których ujrzała
Nowakowskiego. Miała ochotę go uderzyć, ale nie miała na to siły.
- Karolina, przepraszam cię, musiałem
jechać do Częstochowy, tata leży w szpitalu, ale wróciłem specjalnie dla
ciebie. Nie odbierałaś telefonu, więc musiałem przyjechać. Przepraszam – z jego
oczu biła szczerość.
- Kochanie, co się stało? Ktoś
przyszedł? – nagle usłyszeli dobrze znany im głos.
- Więc to tak?! Dlatego mnie cały czas
oszukujesz? Jak możesz? Jesteś żałosna! – wykrzyczał Nowakowski i zatrzasnął
drzwi.
Karolina
nic nie rozumiała. Odwróciła się i zobaczyła Kovacevica w samych bokserkach
z kieliszkiem wina w dłoni.
- Co ty tu, do cholery jasnej, robisz?!
– zapytała wyraźnie pobudzona.
- Przyszedłem tu wczoraj z Kaśką,
myślałem, że to ona, a nie ty. Sorki – głupkowato się uśmiechnął i wrócił do
pokoju.
Żygadło
bezradnie osunęła się na podłogę. Nie mogła w żaden sposób zapanować nad swoim
życiem. Za każdym razem kontrola wymykała się z jej rąk. Za długo zwlekała,
teraz została za to ukarana.
Bolało.
Bolało jak nigdy. Bolało ich oboje. Każde z nich miało złamane serce. Każde
czuło się skrzywdzone. Piotrek wyraźnie unikał Karoliny. Nie miał siły z nią
rozmawiać, nie słuchał żadnych wyjaśnień. Nie wierzył ani Karolinie, ani Kovacevicovi,
ani nawet Krzyśkowi. Kurczowo trzymał się swojej wersji i nic go nie
interesowało.
17 listopada 2012r.
Straciliśmy
naszą szansę. Dla nas nie ma już żadnej nadziei. Cała iluzja posypała się jak
domek ze śliskich kart. Gdyby nie Mikołaj, już dawno by mnie tu nie było. Co ja
takiego zrobiłam, że nie potrafię normalnie ułożyć sobie życia? Dlaczego zawsze
wszystko musi się przerodzić w gruzy?
Dwa
miesiące w ogóle się do siebie nie odzywali. Karolina święta spędziła z
rodzicami, w Sulechowie. Zaproponowali potem, żeby Mikołaj został u nich,
a Żygadło spędziła Sylwestra na imprezie z prawdziwego zdarzenia. Mimo
wewnętrznych oporów zgodziła się i zaprosiła do siebie część zawodników Resovii
i ich partnerki. Serce jej pękało, ale genialnie udawała, że wszystko jest w
jak najlepszym porządku.
- Kruszynko, wszystko będzie dobrze.
Piotrek zmądrzeje i zrozumie swój błąd. A teraz proszę cię, uśmiechnij się –
pocieszał ją Krzysiek. Wtuliła się w ramiona przyjaciela i pozwoliła płynąć
łzom. Z letargu wybudził ją telefon.
Wyszła
na balkon i wysłuchała informacji, jakie przekazała jej matka. Spanikowana
wpadła do salonu i pobiegła do Krzyśka.
- Igła, pomóż mi, błagam! Muszę jechać
do Zielonej Góry, Mikołaj jest w szpitalu! – krzyczała zrozpaczona.
- Ale jak to? Co się stało?
- Nie wiem, mama dzwoniła, muszę jak
najszybciej być w Zielonej.
- Ale wszyscy już pili, cholera –
westchnął bezradnie. – Czekaj, mam! Ubierz się szybko i zaraz widzimy się na
dole!
Nie
wiedziała, co wymyślił Krzysiek, ale ufała mu bezgranicznie. Po paru minutach
zeszła na dół, Ignaczak stał na parkingu i gestem kazał jej podejść.
- Wsiadaj i nic nie mów – rozkazał, a
potem mocno ją przytulił. – Zadzwoń, jak tylko czegoś się dowiesz.
Wsiadła
do auta i mocno się zdziwiła. Za kierownicą siedział Nowakowski. Nic nie
powiedział, tylko ją przytulił, a chwilę potem odpalił samochód. Żadne z nich
nie miało odwagi się odezwać. Wszelkie emocje tłumili w środku. Unikali swoich
spojrzeń, obawiając się niekontrolowanego wybuchu płaczu. O dwudziestej
trzeciej dojechali na miejsce. Wysiedli z samochodu. Karolina stanęła
naprzeciwko szpitala i się rozpłakała.
- To moje dziecko, prawda? – stanął
przed nią Nowakowski. Nic nie odpowiedziała, tylko jeszcze bardziej się
rozpłakała. Przytulił ją mocno. – Wszystko będzie dobrze – zapewnił ją i zabrał
do środka.
Wjechali
windą na trzecie piętro i stanęli na korytarzu. Po chwili z pomieszczenia
wyszła matka Karoliny, w jej oczach lśniły łzy, oczy były puste i przepełnione
bólem. Piotrek odruchowo złapał dłoń Karoliny.
- Nie, tylko nie to… - wydobyła z
siebie i zaniosła się głośnym szlochem.
___________________
A co jeśli ten dzień jest twoim ostatnim?
Szczęście? Sielanka? Nie tutaj.
I to już ostatnie nieporozumienie, w każdym możliwym znaczeniu tego stwierdzenia.
Zabijcie mnie, ale dopiero po epilogu.
Wytrzymacie jakoś do niedzieli.
Commi.
___________________
A co jeśli ten dzień jest twoim ostatnim?
Szczęście? Sielanka? Nie tutaj.
I to już ostatnie nieporozumienie, w każdym możliwym znaczeniu tego stwierdzenia.
Zabijcie mnie, ale dopiero po epilogu.
Wytrzymacie jakoś do niedzieli.
Commi.
nie, tylko nie to. nie takiego 'prawie' zakończenia oczekiwałam... no,ale cóż. życie jest nieprzewidywalne .
OdpowiedzUsuńCzekaj czekaj, epilog ? Ale jak to ;c
OdpowiedzUsuńB.
A już myślałam, że wszystko jakoś się ułoży. Takie dosyć niespodziewane zakończenie, choć nie do końca dopowiedziane - można się tylko domyślić o co chodzi.
OdpowiedzUsuńCóż, mam nadzieję, że epilog wszystko wyjaśni.
Pozdrowienia.
A ja od początku przygotowywałam się mentalnie na to, że nie będzie happy endu. Co nie zmienia faktu, że jest mi cholernie przykro.
OdpowiedzUsuńI, wiesz, miałam ochotę zjeść ciasto. Miałam, bo już nie mam. Wiem, że to ma się nijak do tego wszystkiego. Ale tak mnie zasmuciłaś, że aż straciłam ochotę na ciasto.
Najważniejsze, żeby Piotrek i Karolina się porozumieli. Są szanse, że się dogadają, będą żyli długo i prawie-szczęśliwie. Bo bez Mikołaja to nie to samo. Ale może trudne wydarzenia ich jakoś połączą? Poza tym, nikt nie mówi, że Mikołaj nie żyje, ot co. On mógł sobie po prostu złamać nóżkę. Na pewno.
No to ja może jednak zjem to ciasto, poprawię sobie humor na słodko.
Czekam na niedzielę z niecierpliwością.
Pozdrowienia :*
[kiedys-bedziesz-moja]
Nienawidzę jak niedomówienia i nieporozumienia niszczą nam życie, u mnie już tak było nie raz, człowiek się meczy, doszukuje nie wiadomo czego zamiast powiedzieć co mu leży na sercu, niestety w tych sprawach nigdy nie uczymy się na błędach, zawsze postępujemy podobnie. W twoim posłowiu zrozumiałam ze mam się szykować na najgorsze, a najgorszym dla mnie jest śmierć Mikołaja i definitywne rozstanie Karoliny i Piotrka, można by rzec nie zawsze jest kolorowo, ale ostatnio wszedzie jest tak brutalnie że w opowiadaniach człowiek poszukuje szczęścia, ale nie zawsze je dostaje i ja to uszanuje jak bedzie trzeba
OdpowiedzUsuńWeź nie bądź zua zostaw dziecko. Juz sie nie mogę niedzieli doczekać :)
OdpowiedzUsuńno nie Mikołaj.. no najgorzej.. proszę Cie nie krzywdź ich tak... :(
OdpowiedzUsuńŻeś wprowadziła teraz dopiero dramaturgię. Jak to mały Mikołaj w szpitalu? Tylko proszę Cie. Ja chcę happy end, a jeśli w Twoim epilogu go nie ma to musisz obowiązkowo go zmienić. Masz jeszcze czas do niedzieli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Już miałam nadzieję, że to wszystko się szczęśliwie zakończy. Piotrek w końcu się domyślił, Karolina chciała mu powiedzieć. A jednak,nie wszystko poszło po właściwych torach... nieszczęsna scena z Nikolą przekreśliła wszystko, później choroba małego... Zwykle jest tak, że tragedia zbliża do siebie ludzi, ale proszę, tylko nie uśmiercaj Mikołaja! To dziecko nie jest niczemu winne, ono nie może ucierpieć dlatego, że jego rodzice nie mogli się ze sobą dogadać... :(
OdpowiedzUsuńEj, nie zabijaj dziecka!
OdpowiedzUsuńTylko nie rób krzywdy Mikołajowi. Strasznie nie lubię jak cierpią dzieci, pewnie dlatego, że sama jestem po części samotna matką.
OdpowiedzUsuńNowakowski jest niesłychanie irytujący w tym opowiadaniu. Skopałabym mu chętnie zadek...
Dwa razy w tym rozdziale miałam nadzieje, że jednak w życiu Karoliny się wszystko ułoży, ale końcówka mnie totalnie zamurowała. Tylko mi się nie waż uśmiercać Mikołaja! Może wcale pani Żygadło nie chciała przekazać tak smutnej wiadomości. Mam dość śmierci na każdym kroku. Jak i w świecie blogowym tak i w realnym świecie otacza mnie ostatnio zbyt często ;/
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że Karolina i Piotrek wszystko sobie wyjaśnią i stworzą szczęśliwą rodzinę. Piotrek już wie że jest ojcem Mikołaja, ale potem przez to co zobaczył w mieszkaniu siostry Łukasza a raczej kogo zobaczył to przestał i nie domówienia przestał się strać o zaufanie Karoliny. Ale nie uśmiercaj Mikołaja tylko nie to, przecież to nie może się tak skończyć, nie może...
OdpowiedzUsuńa ja myślałam, że już wszystko dobrze będzie, że się ułoży, a jak się okazało, myliłam się. Kiedy już wszystko było tak blisko nagle wszystko szlak jasny trafił. Chyba jednak niema sprawiedliwości na tym świecie. Jedyny plus jest taki, że Piotrek wie, że Miki to jego synek. Dowiedział się w taki sposób jaki się dowiedział, ale ważne, że się dowiedział.
OdpowiedzUsuńTeraz mam tylko nadzieję, że małemu nic się nie stanie złego, że ty nas tylko wystraszyłaś, chodź końcówka wcale o tym nie świadczy.
Jestem przygotowana na najgorsze.
Mam ochotę cie normalnie udusić!! Jak możesz tak smutno kończyć tę historię? No jak? Ja się nie zgadzam, na żadne smutne zakończenia! Ma być heppy end koniec i kropka!!!
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieje, że się rozumiemy ;) Trochę mi dzisiaj odwala, ale to norma gdy przebywam pół dnia z dziećmi ;)
Pozdrawiam:*
Czy mam ochotę Cię udusić? Tak! Czy jestem wkurwiona na tą ich pieprzoną bezsilność? Tak! Czemu do cholery los nie chce dać im szansy na bycie szczęśliwą parą? Szczęśliwą rodziną z dzieckiem... Nie będę Ci już wypominała, że znów doprowadziłaś mnie do łez... Czytam epilog bo nie wyrobię ;/
OdpowiedzUsuń